W nocy nocowałem w Skukuzie czyli jednym z głównych campów w parku Krugera. Kilka dni wcześniej zdołałem zabukować namiot z 2 łóżkami. Namiot bardzo duży z lodówką. Niestety bez przyborów kuchennych więc byłem zdany na barowe jedzenie. Na takich głównych campach można znaleźć restaurację, sklep. Na moim była też poczta i internet. Jednakże wszystko jest tam droższe więc lepeij wszystko przywieźć ze sobą . Nawet jedzenie, jeśli nie chcecie przepłacać. Co do kosztów to taki namiot kosztował mnie za noc 330 randów plus dzienna opłata konserwacyjna 160 randów.
Dzień wcześniej już widziałem przy drodze antylopy, żyrafę i znudzoną hienę. Wow !
Z noclegu mam niesamowite wrażenia. Wieczorkiem jak siedziałem przed namiotem i piłem południowoamerykańskie winko za ogrodzeniem szwendała się inna hiena. Pewnie wyczuła zapachy z ludzkich stołów. W nocy znów takie odgłosy wydawały różne ptaki i zwierzęta, że aż trudno opisać. Niektóre z nich wydawały się całkiem upiorne...
Rano pobudka o 5.00 by wyjechać z obozu równo z otwarciem bramy. Tutaj w parku brama jest zamykana i otwierana o określonej porze. Jak człowiek się spóźni to w Main Camps płaci karę 170 randów. Warto wstać rano i pooglądać zwierzaki, bo jak w południe jest gorąco to ukrywają się gdzieś po krzaczorach. W każdym bądź razie pierwsze 50 km przejechałem przez ponad 3h, ponieważ często się zatrzymywałem, robiłem zdjęcia i filmowałem. Najłatwiej spotkać antylopy (kudu chyba się nazywają) koloru żółtawego, potem żyrafy i zebry. Aczkolwiek pierwsze zwierzę tego poranka jakie widziałem to grupa hien zjadająca chyba jakieś bawołu. W każdym bądź razie musiała to być padlina, bo momentami trochę śmierdziało. Później widziałem hipopotamy i lwy :-). Najpierw zobaczyłem z daleka 2 samochody a potem przed nimi 2 lwy. Złapałem za kamerę i zacząłem filmować jak szalony, następnie zamknąłem okno, bo zbliżały się do mojego samochodu. I przeszły koło mnie w odległości 0,5 metra ! Przeżycie jedyne w swoim rodzaju ! Zdjęcia w mojej galerii. Później doszły do tego nosorożce i słonie. Nie udało mi się zobaczyć jedynie geparda. Więc widziałem z tzw. Wielkiej Piątki zwierząt: lwy, bawoły, słonie i nosorożca.
Po parku można jeździć z prędkością 50 km/h na asfaltowych drogach i 40 km/h na bitych. Pod żadnym pozorem NIE WOLNO opuszczać pojazdu. Należy także zachować bezpieczną odległość od zwierząt typu hipopotam, bawół, słoń czy nosorożec. Nie powiem parę razy jechałem szybciej, ale nie zalecam. Wyobraźcie sobie, że wyskakuje wam jakieś zwierzę. I nie zdążycie zahamować.
Wieczorkiem zmęczony, ale szczęśliwy tym co zobaczyłem dotarłem do Hazeview i przenocowałem. A w sobotę powrót do Nelspruit wozem, lot do Joburga i potem do Paryża i finalnie do Warszawy. Wyleciałem o 20.30 w sobotę z Joburga (a o 13.30 z Nelspruit), a w domu byłem o 14.00 w niedzielę.
niedziela, 25 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz