poniedziałek, 12 października 2009

Dzień 2 - Johannesburg

Dzień zaczął się od opóźnień. Driver przyjechał 40 min. poźniej niż się umawialiśmy. Rzekomo przez duże korki. Potem w sali w której miałem mieć wystąpienie nie zadziałał projektor, musieliśmy więc przenieść się do innej sali konferencyjnej. Ale co tam. Pomimo godziny w plecy zmieściłem się w czasie. Nie ma to jak być profesjonalistą :-). Dzień minął szybko.


 Po pracy pojechaliśmy na teamowe BBQ. Szefu zabrał cały team na wyjście. Pojechaliśmy do Montecassino czyli miejscowego shopping malla. A właściwie jest to tak naprawdę małe handlowe miasteczko z własnymi uliczkami. I wszystko jest pod dachem. Jak widać i jak nazwa wskazuje budynki są w stylu włoskim. Normalnie poczułem się jak w Toskanii. Poszliśmy do knajpy nie tylko z BBQ w której był szwedzki stół z różnymi potrawami mięsnymi i wegetariańskimi. Oczywiście można było jeść do oporu, ale pytanie po co ? By skumulować nadmiar kalorii w postaci nadmiaru tłuszczu ?

W każdym bądź razie okazało się, że serwowali nawet krokodyla,  które go nie omieszkałem spróbować w połączeniu z południowoafrykańskim piwem. Krokodylek umknął mi w natłoku potraw i prawie bym go nie spróbował gdyby nie pewien koleś z teamu. Smak całkiem, całkiem. Miejscowi mówią, że jak kurczak. Ale jak dla mnie nie do końca. Mięsko OK, troszkę twardsze i czuć bardziej włókna mięsa. Ale to może tylko moje odczucia. W każdym bądź razie polecam !! Piwko też całkiem dobre.
Wieczór uważam za całkiem udany.

Jadąc po drodze (rano i wieczorkiem) faktycznie można było zauważyć ogrodzenia z drutem kolczastym na szczycie. Na niektórych ogrodzeniach drut kolczasty był ordynarny, taki jak w wojskowych zasiekach, a na niektórych subtelny typu 3 cienkie, wytrzymałe i pewnie ostre. Co ciekawe niektóre płoty są pod napięciem. Wsiadając po południu do samochodu szefa od strony płotu ostrzegł mnie bym uważał na napięcie. I faktycznie była tabliczka danger płot pod napięciem etc. Wydaje mi się, że gorzej niż w Brazylii. Tym bardziej, że nie byliśmy w żadnej gorszej dzielnicy. Taaa... no comments. Dobrze, że nie mieszkam tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz